Nie ukrywam, że jednym z moich ulubionych gatunków gier są wyścigi takie, jak Need for Speed, Gran Turismo i ostatnio Dirt za sprawą odsłony Rally, a także najnowszej czwórki.
W najnowszej odsłonie nie musimy się uczyć trasy na pamięć w porównaniu do Rally, więc wystarczy skupić się na wyzwaniu przed nami. Należy też uważnie słuchać pilota, ponieważ jedna hopa, kamień na drodze lub drzewo mogą pokrzyżować nam plany w drodze do zwycięstwa w mistrzostwach.
Gry wyścigowe są zbudowane właśnie w ten sposób, ale Dirt 4 potrafi urozmaicić pojedynczy wyścig, czasem zdarzają się uszkodzone auta na trasie OES-u, latający helikopter, a pilot może nawet pomylić się w ocenie trudności zakrętu lub powtarzać w kółko to samo, gdy trasa jest zbyt długa (zdarzyło mi się to parę razy). Za każdym razem czeka na nas nowe wyzwanie, nawet w momencie ukończenia trybu kariery.
Pierwsze, co rzuca się w oczy po uruchomieniu gry to zarządzanie własnym zespołem, a co za tym idzie rekrutacja inżynierów, PRowców i wielu innych osób. W końcu ktoś musi negocjować dla nas umowy sponsorskie, naprawiać auta i zmieniać malowanie zespołu. Ponadto możemy również rozbudowywać własną siedzibę, aby rekrutować lepszych specjalistów.
Po zarządzaniu zespołem możemy skupić się na tradycyjnych wyścigach (z punktu A do B), Land Rush, Rallycross i wyścigach historycznymi autami (taki sam typ, jak zwykłe, oprócz aut). Nie muszę chyba opisywać tradycyjnego wyścigu i historycznego, są takie same, a jedyną różnicą są prowadzone przez przeciwników i gracza auta. Interesujący jest Rallycross, wyścigi na zamkniętym torze, a Land Rush pozwala na jeździć autami terenowymi.
Większość trybów rozgrywki podczas mistrzostw daje sporo frajdy, oprócz Land Rush, ten tryb jest najłatwiejszy ze wszystkich i ukończyłem mistrzostwa już pierwszego dnia ogrywania Dirt 4. Najwięcej problemów sprawiły mi gokarty, ponieważ łatwo wchodzą w poślizg i obracają się o 180 stopni, co sprawia, że wyścig przegramy szybko. Na szczęście jest to najkrótsza seria zawodów i szybko ją ukończymy, widać, że autorzy najbardziej położyli nacisk na zwykłe rajdy.
Zapomnijcie o festiwalach z poprzednich (oznaczonych cyframi) części i pomocy Ken Blocka, tym razem mamy tutaj klimat znany z wyścigów WRC/Rallycross i nic więcej. Nie zmienia to faktu, że nie znajdziemy odskoczni od Kariery, a pierwszą z nich jest Akademia Dirt. Możemy się w niej wyżyć do woli, nie bacząc na wynik, a dodatkowe tryby (wyścig z czasem, niszczenie obiektów i wiele innych) potrafią zainteresować gracza i odwieść go od szybkiego zakończenia kariery.
Przyznaję, że Dirt Rally był dla mnie ciężki w odbiorze z powodu wysokiego poziomu trudności, ale w przypadku czwórki to gracz o nim decyduje. Do wyboru mamy tryb gracza lub symulacyjny, a dodatkowo można go zmienić w każdej chwili. Pierwszy z trybów jest bardziej wyrozumiały, ponieważ tylnonapędowe auta nie zachowują się tak agresywnie, jak w Rally. Zmiana trybu na (teoretycznie) łatwiejszy nie sprawia, że gra staje się prostsza, nadal jest wymagająca i szybko to dostrzeżecie. Wybór jednego z trybów trudności to dopiero początek, ponieważ możemy wybrać kolejny, mający wpływa na zarabiane przez nas pieniądze w trybie kariery. Im wyższy, tym mniej uproszczeń i więcej wyzwań stojących przed graczem podczas rozgrywki.
Nie znudził was Dirt 4? To dobrze, ponieważ tryb kariery to jedynie początek, autorzy oddali graczom do dyspozycji generator tras. Gracz w każdej chwili może wybrać typ wyścigu, panującą pogodę, dzień lub noc i rozpocząć rozgrywkę na nowo. Wystarczy wybrać jeden z dostępnych krajów (Australia, Hiszpania, Szwecja, Walia, USA). Każdy z krajów ma charakterystyczne dla siebie scenerie i warunki pogodowe, a także typ nawierzchni, więc miejcie to na uwadze podczas tworzenia nowych wyścigów.
Jedynym problemem Dirt 4 jest uboższa od Gran Turismo Sport lub Driveclub szata graficzna. W wymienionych przeze mnie grach wszystko wygląda oszałamiająco, choć z drugiej strony auta nie ulegają uszkodzeniom i ostatecznie (dla mnie) przynajmniej pod tym względem wypadają gorzej od ciężkich wyścigów poza zamkniętymi torami.
Podsumowanie
Długo czekałem na Gran Turismo Sport, które na pewno przyćmi Dirt 4 pod względem oprawy wizualnej, ale gra Codemasters skupia się właśnie na wyścigach, a nie wyglądzie każdego auta z osobna. Każde auto zachowuje się idealnie podczas jazdy z wyjątkiem gokartów. Każdy wyścig, hopa, uderzenie o bandę powoduje, że nasze auta nie jest piękne od startu do mety i widać nawet, jak głowa kierowcy się kiwa podczas skoków auta. Takie sytuacje przekonują mnie bardziej niż piękne auta.
Każdy wyścig to nie wiadoma poza autem, którym w danym momencie jedziemy, więc za każdym razem czuć powiew świeżości, nawet przy dłuższych sesjach z grą. Dirt 4 jest idealnym pokazem wyścigów, w których nie wiemy, co czeka nas za zakrętem i właśnie przez ten klimat przestałem czekać na GT Sport. Czapki z głów Codemasters!