Smartfony i tablety z roku na rok są coraz lepsze. Co parę miesięcy zauważamy zmianę rozmiaru, układu scalonego, pamięci operacyjnej, wyświetlacza i wielu innych składowych.
Wszystkie zmiany są jak najbardziej logiczne, choć wraz z nimi idzie wyśrubowana do granic możliwości cena i lichy czas pracy po naładowaniu baterii.
Podejrzewam, że nie jeden właściciel smartfona zabiera ze sobą ładowarkę do miejsca pracy, choć niektórzy posiadają do niego drugą, zapasową baterię (o ile jest wymienna). Niektórzy znajomi, którzy pracują zabierają ze sobą do pracy powerbanki i nawet je tam zostawiają, aby nie nosić ich codziennie, jak niektórzy postępują z ładowarkami. Co, jeżeli nie macie ładowarki, ani powerbanka? Warto zainteresować się NomadKey, który może okazać się akcesorium, którego potrzebowaliście.
Wygląd i jakość wykonania
Pierwsze, co rzuci wam się w oczy to wymiary zbliżone do klucza od domu, ponieważ NomadKey został zaprojektowany po to, aby był cały czas w zasięgu ręki jego użytkownika. Środkowa część wykonana jest z gumy, co pozwala na wyginanie go bez martwienia się, że go uszkodzimy. Bez wątpienia da się zauważyć, że takie rozwiązanie jest wytrzymałe, co przekłada się na dłuższe użytkowanie NomadKey. Jeden koniec to tradycyjny port USB typu A, a drugi to microUSB (jest też model z portem Lightning dla iPhone‘a 5 i nowszych, a także iPada 4 i nowszych modeli tabletu Apple). Obydwa końce są wykonane ze stopu odpornego na zarysowania, więc producent nie dodaje żadnych, nakładanych zaślepek na oba końce.
Użytkowanie
Czym NomadKey różni się od tradycyjnych kabli USB? Jak już wspominałem, dzięki jego poręczności możemy zabrać go ze sobą w dosłownie każde miejsce, mając go w kieszeni spodni lub zawieszając go na smyczy od kluczy. Ładowanie urządzenia mobilnego jest proste, wystarczy podłączyć Nomada pod laptopa, a potem do smartfona. Czas ładowania za pośrednictwem USB 2.0 wyniesie tyle samo, co ładowanie baterii zwykłą ładowarką, NomadKey jest również kompatybilny z USB 3.0, ale szybkość przesyłania danych będzie niższa. Jak zwykle, używając ładowarki, naładujemy baterię szybciej, niż po podłączeniu telefonu do portu USB w laptopie.
Jeżeli macie zamiar ładować kablem smartfona lub tablet, lepiej odczepić od niego klucze, ponieważ będziecie musieli zmienić ich lokalizację, aby naładować sprzęt bez problemów. Mam tylko jeden klucz, więc w moim przypadku wszystko było w porządku, ale jeśli ktoś posiada 4 lub więcej, może mieć utrudnione zadanie.
NomadKey spisuje się z powierzonych mu zadań idealnie, a fakt posiadania przez cały czas kabla ładującego dla urządzeń mobilnych powoduje, że możemy je naładować w każdym miejscu. Jednakże nie ma róży bez kolców, Nomad wymaga do działania portu USB, w niektórych krajach to nie problem, ponieważ znajdziemy je w większości miejsc pracy, choć zdarzają się i takie, gdzie ich nie ma. Wtedy jedynym rozwiązaniem jest zaopatrzenie się w ładowarkę kompatybilną z kablem USB i to załatwi sprawę. Z drugiej strony pokazuje to, że NomadKey staje się bezużyteczny, w końcu do każdej ładowarki otrzymujemy kabel USB, który zazwyczaj zabieramy ze sobą biorąc go razem z nią.
Nie korzystam zbyt długo z NomadKey i ciężko cokolwiek powiedzieć o jego wytrzymałości. Jest solidnie wykonany, więc nie powinienem się martwić na zapas, choć środkowa część nie wygląda na zbyt wytrzymałą. Podejrzewam, że gdybym chciał to mógłbym rozerwać kabel na pół. Zastanawiam się również, jak poradzą sobie obydwa portu USB leżąc w kieszeni i obijając się o klucz/klucze, ale to pokaże jedynie dłuższe użytkowanie akcesorium.
Werdykt
Nie ukrywam swojego zadowolenia z użytkowania NomadKey, choć ciężko mi go polecić większości użytkowników. Jego cena, jak na kabel USB jest zbyt wysoka, podczas gdy zwykły kabel kosztuje maksymalnie 10 zł, za ten trzeba zapłacić około 100. Poza tym myślę, że osoby chcące mieć przy sobie kabel cały czas będą w stanie wydać na niego pieniądze i tylko takim osobom jestem w stanie polecić NomadKey.
NomadKey możecie kupić – tutaj
Sprzęt do testów dostarczył sklep Mobilo.pl