Apple znowu przypomniało światu, kto rozdaje karty w ich cyfrowym ogrodzie. Tym razem „zmiana” dotyczy aplikacji dostępnych w UE, które korzystają z płatności poza oficjalnym systemem Apple.
Nie, nie ułatwili tego. Zrobili to po swojemu: te aplikacje dostały specjalne oznaczenie – czerwony trójkąt z wykrzyknikiem. Brzmi znajomo? Tak, to dokładnie ten sam symbol, który w macOS pojawia się, gdy grozi ci utrata danych albo inna katastrofa.
No więc teraz, jeśli twórca aplikacji chciał być zgodny z unijnym prawem i zaoferować użytkownikom inną metodę płatności niż ta przez App Store – to jego aplikacja wygląda, jakby miała właśnie zhakować ci iPhone’a.
Co dokładnie się zmieniło?
Na profilach niektórych aplikacji pojawiła się informacja:
„Ta aplikacja nie obsługuje prywatnego i bezpiecznego systemu płatności App Store”
oraz
„Używa zakupów zewnętrznych”.
Aha, czyli informacja niby techniczna, ale z estetyką komunikatu o błędzie krytycznym. Super neutralne. Apple jak zwykle postanowiło zrealizować wymagania unijne w sposób… dość osobliwy.
Dlaczego to się dzieje?
Nie tak dawno Komisja Europejska postanowiła, że Apple musi przestać ograniczać deweloperów w informowaniu użytkowników o innych metodach płatności. To nie była prośba – to była grzywna na 500 milionów euro i nakaz usunięcia przeszkód technicznych i handlowych.
Apple zrobiło więc „porządek”. Teoretycznie deweloper może teraz skorzystać z zewnętrznego systemu płatności. Ale praktycznie? No cóż – jego aplikacja zostaje oznaczona tak, że przeciętny użytkownik może pomyśleć, że zaraz wydarzy się coś złego.
Wizualnie i językowo to nie wygląda jak informacja – to bardziej coś, co powstrzyma cię przed kliknięciem „Pobierz”.
Przykład z życia (czy raczej z App Store)
Weźmy choćby aplikację Instacar z Węgier. Popularna, masa dobrych ocen, narzędzie do wyceny samochodów używanych. Niby nic podejrzanego. Ale teraz – dzięki tej nowej naklejce ostrzegawczej – wygląda jakby sprzedawała dane użytkowników na jakimś podejrzanym forum.
Jest to pierwsza znana aplikacja, która dostała ten nowy komunikat. Jej profil w sklepie Apple nie mówi, że jest niebezpieczna, ale przez formę prezentacji można mieć inne wrażenie.
Apple w ogniu nie tylko w Europie
I to nie koniec – w Stanach Zjednoczonych też nie jest różowo. Sędzia Yvonne Gonzalez Rogers wydała zakaz uniemożliwiający Apple egzekwowanie ograniczeń wobec zewnętrznych płatności w aplikacjach, po procesie z Epic Games. Czyli Apple dostało po łapach na dwóch kontynentach. Ale ich reakcja wygląda raczej jak gra pozorów niż realna zmiana.
Czy to zgodne z przepisami?
W teorii Apple się dostosowało. W praktyce? To trochę jak powiedzieć, że wpuścili gościa do klubu, ale kazali mu wejść przez drzwi serwisowe z napisem „Nieupoważnionym wstęp wzbroniony”.
Unijni urzędnicy mogą mieć sporo do powiedzenia w tej sprawie, bo zgodnie z duchem przepisów użytkownik powinien mieć wybór, a nie być zniechęcany. A jeśli chodzi o neutralność – ta nowa ikonka mówi więcej niż tysiąc słów.
Może się wydawać, że Apple próbuje zrealizować wymogi prawa z możliwie najmniejszym wysiłkiem i jak największą dozą sceptycyzmu. I trzeba przyznać – są w tym naprawdę dobrzy.