Apple pokazało wyniki za drugi kwartał swojego roku fiskalnego 2025, co – dla tych, którzy nie mają obsesji na punkcie kalendarzy podatkowych – oznacza okres od stycznia do marca.
I wygląda na to, że firma nie ma żadnych problemów z liczeniem pieniędzy, bo te wciąż się zgadzają. A nawet bardziej niż ostatnio.
Przychody i zysk netto: Apple się nie potyka
Przychody za ten okres wyniosły 95,4 miliarda dolarów, czyli więcej niż w poprzednim kwartale, kiedy firma zarobiła 90,8 miliarda. Nieźle. Zysk netto też skoczył w górę – 24,8 miliarda dolarów, co daje 1,65 dolara na rozwodnioną akcję. Kwartał wcześniej było to 23,6 miliarda i 1,53 dolara na akcję. Różnica może nie powala, ale dla inwestorów to jak znalezienie dodatkowego frytka na dnie torby.
Segment usług: ten, który ciągnie wszystko do góry
Usługi – czyli wszystko, co Apple sprzedaje oprócz urządzeń (np. subskrypcje, przechowywanie danych w chmurze, płatności i rozrywka) – osiągnęły rekordowy wynik. Firma nie podała dokładnej kwoty, ale użyto magicznych słów “dwucyfrowy wzrost”, co w języku ludzi oznacza “jest dobrze”. I najpewniej chodzi o więcej niż tylko 10%.
To właśnie ten segment stabilnie przyciąga pieniądze niezależnie od tego, czy ktoś kupił nowego iPhone’a, czy tylko przedłużył subskrypcję Apple TV+ i zapomniał ją anulować.
Marża brutto: Apple zarabia więcej na tym samym
Marża brutto wyniosła 47,1%, co jest więcej niż 46,6% w analogicznym okresie ubiegłego roku. Czyli Apple sprzedaje swoje rzeczy drożej lub taniej je produkuje. Albo jedno i drugie. Tak czy inaczej, z każdej wydanej przez użytkownika złotówki firma zostawia sobie większy kawałek niż wcześniej.
Dla akcjonariuszy: więcej pieniędzy i trochę czułości
Apple ogłosiło, że przeznaczy 100 miliardów dolarów na odkup własnych akcji. To coś w stylu: „kochamy Was, inwestorzy, weźcie nasze pieniądze i przestańcie marudzić”. A żeby było jeszcze milej, firma zwiększyła kwartalną dywidendę – z 0,25 do 0,26 dolara na akcję. Wypłata trafi do tych, którzy będą mieli akcje zarejestrowane do 12 maja, a pieniądze wpłyną 15 maja.
Nowe urządzenia i zielone deklaracje
Tim Cook, szef firmy, w swoim komunikacie nie mógł sobie odmówić kilku zdań autopromocji. Powiedział, że firma dodała do oferty iPhone’a 16e, a także nowe komputery Mac i tablety iPad. Wszystkie oparte na własnych procesorach Apple. Brzmi jak typowy zestaw nowości, ale najpewniej znajdzie swoich kupców.
Cook dodał też, że Apple w ciągu ostatnich dziesięciu lat zmniejszyło emisję dwutlenku węgla o 60%. Czyli teraz ich produkty są trochę bardziej zielone – przynajmniej na papierze. Nikt nie wspomniał, ile emisji generuje produkcja tych wszystkich kabli Lightning, które i tak co roku trzeba wymieniać.
Zgodnie ze swoją polityką z ostatnich pięciu lat, Apple nie podało prognoz na kolejny kwartał, który zakończy się w czerwcu. Albo nie chcą zapeszać, albo po prostu lubią, gdy inwestorzy sami sobie wszystko wyobrażają. Brak przewidywań to już u nich standard, więc nikt się nie dziwi.
Zakończenie
Apple robi to, co zawsze: zarabia dużo, wypłaca trochę akcjonariuszom i ogłasza coś o planecie. Usługi mają się dobrze, zysk rośnie, nowe urządzenia są już w sprzedaży, a inwestorzy mogą spać spokojnie. Czyli wszystko po staremu. Prawie nudno.