Kolejna aktualizacja systemu. I znowu trzeba nacisnąć “Pobierz i zainstaluj”, jakby nasze życie było jednym wielkim testem cierpliwości do komunikatów Apple.
Ale zanim wywrócisz oczami i wrócisz do przewijania TikToka – zatrzymaj się na moment. Bo iOS 18.5 nie zmienia wyglądu systemu w sposób, który mógłby wzruszyć kogokolwiek. Nie dostajesz fajerwerków. Nie ma nowych animacji, które sprawią, że iPhone zacznie tańczyć. Ale w zamian dostajesz coś, czego nikt nie chce, ale wszyscy potrzebują: łatki bezpieczeństwa. I to nie dwie czy trzy – tylko ponad 30. W tym kilka takich, po których przeczytaniu robi się nieswojo.
Zacznijmy od iCloud. Do tej pory możliwe było, że ktoś z zewnątrz włączy udostępnianie folderu na Twoim koncie bez Twojej zgody. Apple to poprawiło. Dodano więcej kontroli dostępu, co oznacza, że teraz udostępnianie nie zadziała bez Twojego udziału. Szkoda, że wcześniej mogło – ale hej, lepiej późno niż po włamie.
Aplikacja Notatki? Też miała swoje tajemnice. I nie chodzi o to, że zapisujesz tam przepisy na schabowego. Problem polegał na tym, że osoba, która fizycznie trzymała Twój telefon, mogła czytać notatki z zablokowanego ekranu. W niektórych przypadkach mogła nawet odczytać usunięte nagranie rozmowy. Super, prawda? Naprawione. Na Macu było jeszcze ciekawiej – funkcja tzw. gorących rogów potrafiła wyciągnąć usunięte notatki jak królik z kapelusza. Teraz już nie.
FaceTime też dostał swoje poprawki. Kiedy wyciszałeś mikrofon podczas rozmowy, mogło się zdarzyć, że… mikrofon działał dalej. Świetna funkcja dla ludzi, którzy lubią być podsłuchiwani. Na szczęście teraz system lepiej rozumie, co znaczy “wycisz mikrofon”.
Masz aplikacje, które kiedyś zainstalowałeś, a potem wyrzuciłeś? iPhone był tak przywiązany do wspomnień, że w wynikach Spotlightu nadal wyświetlał historię połączeń z tych aplikacji. To też zostało poprawione. Trochę prywatności więcej.
Z bardziej technicznych rzeczy – aktualizacja łata błędy w całym szeregu systemowych komponentów: AppleJPEG, Baseband (czyli modem – pozdrowienia dla iPhone’a 16e), CoreAudio, CoreGraphics, Kernel, WebKit, ImageIO, iCloud Document Sharing i kilku innych, których nazwy brzmią jak bossowie z gry RPG. Te elementy, choć ukryte pod maską, mają wpływ na stabilność, prywatność i odporność na ataki. I jak się okazuje, wcześniej ich nie miały wystarczająco.
Użytkownicy Maców też nie są pominięci. W macOS Sequoia 15.5 poprawiono pęk kluczy iCloud – wcześniej istniała możliwość, że aplikacja mogła podejrzeć nazwy użytkowników i witryny, które masz zapisane. Zmieniono sposób zarządzania tymi danymi. Naprawiono też aplikację Pogoda, która zamiast pokazywać tylko temperaturę, mogła również ujawniać Twoją lokalizację aplikacjom, które nie powinny jej znać.
Apple Watch? O, tu było grubo. W systemie watchOS 11.5 poprawiono błąd, który pozwalał złośliwemu plikowi audio uruchomić zdalnie kod. Apple potwierdziło, że luka była wykorzystywana w rzeczywistych atakach. Jeśli masz Apple Watcha i nadal śpisz spokojnie z wersją 11.4 – powodzenia.
Na koniec: jeśli masz starszy sprzęt, nie zostałeś zapomniany. Uaktualnienia trafiły też do iPadOS 17.7.7, macOS Sonoma 14.7.6 oraz Ventura 13.7.6. Nie musisz mieć najnowszego iPhone’a, żeby dostać łatki.
Nie będzie Ci się chciało tego robić. Będziesz odwlekać. Ale aktualizacja iOS 18.5 to nie jest zbędny bajer. To coś, co faktycznie zamyka ponad 30 furtek, którymi można było się dostać do Twoich danych. Nawet jeśli nie zauważysz żadnej zmiany po aktualizacji – to dobrze. To znaczy, że wszystko działa, a Twoje dane nie tańczą po serwerach kogoś obcego.
Zainstaluj. I miej to z głowy.