Zainteresowani najnowszymi słuchawkami Apple, mogą wydawać na nie swoje pieniądze, ale osobiście bym się z tym wstrzymał. Specjaliści z iFixit zajęli się rozłożeniem słuchawek i ich dedykowanej stacji dokującej i nie mam dla was dobrych wieści.
Słuchawki otrzymały ocenę 0/10, ważą 4g i dziwię się, jak wewnątrz nich zmieszczono baterię, chip Bluetooth (W1), mikrofony, czujnik zbliżeniowy i akcelerometr. Czapki z głów, ale wszystko jest zbyt blisko siebie. Każda ze słuchawek musi być rozcięta, żeby dostać się do wnętrza wypełnionego zbyt dużą ilością kleju.
Bateria i antena są w tym samym miejscu, a połyskujący pierścień jest odpowiedzialny za ładowanie baterii i tam też znajduje się główny mikrofon. Nie trudno się domyślić, że nie ma szans na ich ponowne złożenie.
Stacja dokująca ma mniej kleju, ale jej rozłożenie też skutkuje trwałym uszkodzeniem elementu. Bateria znajduje się w centralnym punkcie i przedłuża czas odtwarzania muzyki o 24 godziny w porównaniu do baterii w słuchawkach.
Słuchawek nie da się naprawić samodzielnie, więc ocena 0/10 wcale mnie nie dziwi. W dokumentacji rozkładania słuchawek znalazły się same wady, ciężko szukać tutaj pozytywów. To dopiero początek długofalowego problemu okazuje się, że Apple przyśpieszyło produkcję słuchawek. Wynikiem braku cierpliwości Amerykanów jest dyskusyjna jakość układu scalonego W1, ponieważ na zdjęciach z Roentgena widać wiele pęcherzyków powietrza, która nie powinny być obecne. Na ten moment ciężko ocenić ile słuchawki wytrzymają, ale Apple zazwyczaj tak nie robi.