No i znowu Internet postanowił się trochę pobawić. Tym razem poszło o emoji. Tak, emoji. Ikonki. Obrazki. Ludziki z buźkami i śmiesznymi minami.
Tym razem jednak nie chodzi o zwykłe buźki – chodzi o Taylor Swift, Beyoncé i Arianę Grande. Bo najwyraźniej nic nie mówi “nowoczesna komunikacja” lepiej niż emoji przedstawiające celebrytów.
Cały ten farsowy cyrk zaczął się od posta wrzuconego na platformę X (czyli dawny Twitter, jakby ktoś nie zauważył, że logo zmienili). Autorem zamieszania było konto @DropPopNet. Brzmi profesjonalnie? Jasne. Nawet wygląda tak, jakby jego właściciel wiedział, co robi. Problem w tym, że nie robi. Konto ma charakter parodystyczny – zresztą jest to napisane czarno na białym w jego opisie. Ale kto by tam czytał opisy, prawda? Przecież wystarczy kolorowa grafika z emoji Beyoncé i już mamy sensację.
Niektórzy internauci – czyli zaskakująco duża grupa ludzi, którzy mają dostęp do smartfona, ale niekoniecznie do myślenia krytycznego – zaczęli rozsyłać ten post, jakby to był przeciek z centrali Apple.
“W iOS 18.5 będą nowe emoji! Zobacz Taylor Swift z grzywką w wersji pikselowej!”
Nie, nie będzie!
Apple nie działa w ten sposób. Firma nie ogłasza niczego przez przypadkowe tweety od randomowych użytkowników Internetu. Nowe emoji są dodawane według jasno określonych reguł. Najpierw trzeba je zgłosić do Unicode Consortium – to taka organizacja, która zajmuje się zatwierdzaniem i standaryzowaniem nowych znaków i emoji. Jeśli coś przejdzie przez ich sito, to dopiero potem może trafić do systemów operacyjnych – w tym iOS.
Więc jeśli Apple kiedyś doda emoji przedstawiające Taylor Swift, to nie dowiesz się o tym od memicznego konta na X, tylko przeczytasz to w komunikacie Apple albo w dokumentacji Unicode. Do tej pory nie było żadnych zapowiedzi, żadnych oficjalnych informacji, żadnych realnych planów – więc wszystko, co widzisz, to grafiki stworzone dla żartu. Całkiem udane, trzeba przyznać, ale dalej to tylko fanowska twórczość, która pomyliła się z rzeczywistością.
To nie pierwszy raz, kiedy Internet rozprzestrzenia takie bajki. Od lat pojawiają się “przecieki” o nowych funkcjach i dodatkach, które nigdy nie trafiają do oprogramowania. Czasem to wynika z nieporozumień, częściej z czystej chęci wywołania zamieszania. A Internet to kocha – im bardziej niedorzeczne, tym chętniej ludzie to klikają, komentują, udostępniają.
No więc jeśli zobaczysz coś takiego ponownie, zrób sobie przysługę: zanim klikniesz “udostępnij”, zerknij na źródło. Jeśli konto wygląda podejrzanie zabawnie, profil wrzuca memy i zmyślone informacje, a nigdzie nie ma linku do oficjalnej strony Apple – to masz odpowiedź. To jest żart. I nie, emoji z Beyoncé nie pojawią się magicznie w Twoim telefonie po aktualizacji.
Świat emoji jest… cóż, może nie pełen dramatów, ale zdecydowanie podatny na sensacyjne nagłówki. Nie ma w tym nic zaskakującego – każdy ma telefon, każdy używa emoji, więc każda nowinka ma potencjał, żeby zrobić szum. Problem w tym, że większość tych “nowinek” nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.