Apple znowu próbuje zmieścić cały wszechświat w obudowie grubości naleśnika. Tym razem chodzi o iPhone 17 Air, który – według dość zgodnych przecieków – ma mieć tylko 5,5 mm grubości.
Dla porównania: obecny iPhone 16 Pro to 8,25 mm, więc różnica jest zauważalna nawet dla ludzi, którzy nie mierzą rzeczy suwmiarką przy śniadaniu. Ale to, co naprawdę ciekawe, to nie sama grubość. Chodzi o to, jak Apple zamierza wcisnąć tam wszystko, co do tej pory zajmowało znacznie więcej miejsca.
Zacznijmy od portu USB-C, bo to niby detal, ale jednak nie. Apple zdecydowało się przesunąć ten port nieco do tyłu – nadal będzie na dolnej krawędzi, ale nie na środku. Taki ruch nie wynika z chęci bycia “oryginalnym”, tylko z potrzeby. W tak cienkiej obudowie trzeba było przestawić elementy wewnętrzne, szczególnie te związane z wyświetlaczem. Nie ma tu żadnej magii, po prostu geometria i kompromisy.
Sam wyświetlacz ma mieć 6,6 cala, co wpisuje się w standard dużych telefonów, ale teraz będzie to ekran w bardzo lekkiej i smukłej konstrukcji. Ma być prosto, jasno i czysto – nie w sensie duchowym, tylko wizualnym. Linie obudowy mają być minimalistyczne, a całość lekka. Na tyle lekka, że być może telefon trzeba będzie przymocować do stołu, żeby nie odleciał z wiatrem.
Głośniki również zostały zmodyfikowane. Zamiast pięciu otworów z każdej strony portu, będą po dwa. To wygląda na coś, co wymyślił ktoś, kto liczył każdy milimetr wolnej przestrzeni. Zmniejszenie liczby otworów to kolejna decyzja, która ma pomóc zmieścić resztę elektroniki w cienkiej obudowie. Czy dźwięk na tym ucierpi? Nikt tego jeszcze nie wie, ale biorąc pod uwagę dotychczasowe doświadczenia Apple, pewnie będzie “wystarczająco dobry”.
Jeśli chodzi o aparat – tu też zmiana. iPhone 17 Air ma mieć tylko jeden obiektyw z tyłu. Żadnych wysp, wieloobiektywowych wież kontrolnych, tylko jeden aparat. Brzmi jak cofnięcie się do czasów iPhone’a 7, ale z aktualnym oprogramowaniem i lepszym przetwarzaniem obrazu może to działać naprawdę dobrze. Apple najwyraźniej uznało, że czas wrócić do prostszych rozwiązań.
Kolejna istotna informacja to brak fizycznego slotu na kartę SIM. Tak, zniknie całkowicie. iPhone 17 Air ma działać wyłącznie na eSIM – i to nie tylko w Stanach, ale również na innych rynkach. To oznacza mniej otworów, mniej mechanicznych elementów i więcej miejsca na inne podzespoły.
W środku telefonu znajdzie się nowy modem C1, zaprojektowany przez Apple. Widziany już wcześniej w modelu 16e, ten komponent został stworzony z myślą o niskim zużyciu energii i stabilnej pracy. I dobrze, bo przy tak cienkiej konstrukcji nie ma tu miejsca na dużą baterię. Optymalizacja oprogramowania ma więc kluczowe znaczenie, żeby wszystko działało płynnie i bez codziennego szukania gniazdka z ładowarką.
Premiera iPhone’a 17 Air ma odbyć się we wrześniu, razem z innymi nowościami – między innymi z nowymi słuchawkami AirPods Pro. Ale wszystko wskazuje na to, że to właśnie ten model będzie najbardziej rzucał się w oczy. Nie z powodu liczby funkcji, tylko dlatego, że prawdopodobnie będzie najcieńszym iPhonem w historii.
Z technicznego punktu widzenia wygląda na to, że Apple zrobił, co mógł, żeby pogodzić ekstremalnie smukłą obudowę z funkcjonalnością, która ma sens w codziennym użytkowaniu. Przesunięty port USB-C, jeden aparat, zmodyfikowany układ głośników, brak fizycznego slotu SIM i nowy modem – to wszystko sugeruje, że mamy do czynienia z nowym podejściem do budowy smartfonów. Nie chodzi tu o przesadny minimalizm, tylko o bardzo konkretne zmiany, które mają swoje uzasadnienie.