Mamy lato, czyli sezon na grilla, komary i inne „atrakcje”, w tym nieproszonych gości, którzy potrafią zepsuć spacer szybciej niż sąsiad grający Zenka o 7:00 rano.
Mowa oczywiście o kleszczach – mikroskopijnych cwaniaczkach, które potrafią skutecznie wbić się pod skórę i zostać tam na dłużej, niż ktokolwiek sobie życzy. I jak się okazuje, Twoja ulubiona kieszonkowa maszynka do scrollowania Instagrama – czyli smartfon – może pomóc w ich wykrywaniu. Naprawdę.
Tak, nie tylko weterynarz z lupą albo pan doktor z latarką ma tu coś do powiedzenia. Ty też możesz coś zrobić. I nie, nie chodzi o smarowanie się czosnkiem. Chodzi o to, żeby użyć aplikacji, którą już masz w telefonie.
Kleszcze – dlaczego są tak upiornie skuteczne?
Kleszcze to nie są zwykłe owady. To pasożyty, które nie tylko ssą krew, ale mogą też przenosić choroby. Borelioza i kleszczowe zapalenie mózgu to dwa największe zagrożenia – i nie, nie dotyczy to tylko tych, którzy biegają po lesie w szortach. Nawet spacer z psem po trawniku za blokiem może skończyć się niespodzianką.
Niektóre z nich – tzw. nimfy – są tak małe, że wyglądają jak kropka brudu. A jak już się przyczepią, to siedzą cicho. Żadnego szczypania, żadnego powiadomienia „masz pasożyta”. I tu wkracza technologia. Konkretnie Twój telefon.
Masz iPhone’a albo Androida? Masz narzędzie
Większość telefonów ma wbudowaną aplikację, która nosi nazwę Lupa (albo po angielsku Magnifier). Jest tam, tylko się nie reklamuje – jak jakaś nieśmiała opcja, która czeka, aż ją odkryjesz. I nagle okazuje się, że można dzięki niej zrobić coś sensownego.
Najważniejsze: aplikacja ta umożliwia powiększanie obrazu, ale też nakładanie filtrów. Jeden z nich – „Odwróć kolory” – zamienia jasne na ciemne, ciemne na jasne i sprawia, że wszystko, co wcześniej było ledwo widoczne, nagle krzyczy „tu jestem”.
iPhone – co trzeba wcisnąć
Na iPhonie cała operacja wygląda następująco:
- Otwierasz aplikację Lupa.
- W ustawieniach dodajesz filtr „Odwróć kolory”.
- Przykładasz kamerę do sierści psa albo swojej skóry.
- I obserwujesz. Jeśli coś odstaje, porusza się, wygląda podejrzanie – bingo.
Nie musisz nic instalować, nie musisz znać się na biologii. Musisz po prostu wiedzieć, gdzie kliknąć.
Android – też da się to zrobić
W Androidzie wszystko zależy od producenta. Nazwy mogą się różnić, ale aplikacja z lupą często też jest na pokładzie. Jeśli nie – wystarczy pobrać jedną z darmowych wersji z Google Play, najlepiej taką, która pozwala na nałożenie filtrów. Szukasz opcji, która pozwala „odwrócić kolory” albo ustawić wysoki kontrast. Włączasz to i działasz jak domowy inspektor od spraw nieprzyjemnych niespodzianek.
Gdzie patrzeć? Nie zgaduj, tylko sprawdzaj
U psa:
- uszy i okolice za uszami
- kark, szyja, brzuch
- pachwiny i między palcami
- nasada ogona
U człowieka:
- skóra głowy i linia włosów
- zgięcia kolan, łokci
- pachy i okolice pasa
- plecy i brzuch
To są miejsca, które kleszcze lubią najbardziej. Nie dlatego, że są modne, tylko dlatego, że tam jest ciepło i trudno się dostać.
Po co ci filtr?
Bo bez niego kleszcz może wyglądać jak pieprzyk. Albo ziarenko piasku. A jak odwrócisz kolory – to co ciemne nagle wybija się z tła.

I masz dużo większą szansę go zauważyć, zanim zdąży się wbić głębiej.
Nie szukasz cudów, tylko narzędzi
Nie ma tu żadnych magicznych aplikacji ani płatnych abonamentów. Nie musisz też udawać Sherlocka Holmesa z lupą i latarką. Po prostu bierzesz telefon, uruchamiasz funkcję, która jest już w systemie, i używasz jej jak trzeba.
Nie zastąpi to szczepienia, nie zastąpi profilaktyki, ale pozwoli ci zobaczyć to, czego normalnie nie dostrzeżesz. A jak już znajdziesz kleszcza, to zdejmujesz go pęsetą, nie paznokciem, i nie zostawiasz go na stole. Tak tylko przypominam.