Żyjemy w czasach, gdzie internet jest jak powietrze – wszędzie i zawsze dostępny. W pracy scrollujemy social media (no dobra, może nie powinniśmy), w domu oglądamy Netflixa, a w kawiarni sprawdzamy maile.
Fajnie, prawda? No właśnie niekoniecznie. Dlaczego? Bo internet to nie tylko sama przyjemność. To też sporo zagrożeń, o których wolimy nie myśleć. Publiczne Wi-Fi? Raj dla hakerów. Nasz dostawca internetu? Wie o nas więcej niż własna mama. Dlatego właśnie pokochaliśmy NordVPN – to taki cyfrowy bodyguard, który pozwala nam surfować bez stresu.
Co nas w nim urzekło? Przede wszystkim to, że działa jak taki cyfrowy płaszcz niewidka. Szyfruje nasze połączenie i ukrywa IP tak skutecznie, że nawet najbardziej dociekliwy haker może się schować. A przy okazji nasz dostawca internetu nie wie, co robimy w sieci. Prywatność? Załatwione!
Wiecie co jest najlepsze? NordVPN ma ponad 6300 serwerów w 111 krajach. To znaczy, że możemy być wszędzie! Chcemy obejrzeć amerykańskiego Netflixa? Proszę bardzo.
Potrzebujemy dostępu do serwisu, który w Polsce jest zablokowany? Żaden problem. Pracujemy zdalnie i potrzebujemy dostępu do zagranicznych zasobów? NordVPN załatwia sprawę w kilka sekund.
Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, to NordVPN nie żartuje. Używa takiego samego szyfrowania jak wojsko (256-bit AES, dla technicznych świrów). Ma też funkcję Double VPN – wyobraźcie sobie, że Wasz ruch internetowy przechodzi przez nie jeden, a dwa serwery. Podwójna ochrona! Do tego dorzucają Threat Protection Pro, który blokuje reklamy, złośliwe oprogramowanie i różne trackery, które próbują Was śledzić.
A wiecie co nas totalnie rozwaliło? Funkcja Meshnet. Brzmi kosmicznie, ale jest super prosta – pozwala stworzyć prywatną sieć między Waszymi urządzeniami.
Chcecie przerzucić pliki między komputerami? Zagrać w grę przez “lokalną” sieć z kumplem z drugiego końca kraju? Meshnet to ogarnia, bez żadnego kombinowania z ustawieniami.
Aplikacja? Banalnie prosta. Mamy ją na wszystkich naszych sprzętach – laptopie, telefonie, tablecie. Jeden przycisk i jesteśmy chronieni. I co najlepsze – możemy zabezpieczyć aż 10 urządzeń na jednym koncie. Całą rodzinę można objąć ochroną!
Dużo podróżujemy i wiemy, jak to jest z tymi lotniskowymi czy hotelowymi Wi-Fi. To jak rosyjska ruletka – nigdy nie wiadomo, czy ktoś nie próbuje podejrzeć naszych danych. Z NordVPN nie musimy się tym przejmować. Włączamy aplikację i możemy spokojnie sprawdzać maile czy robić przelewy.
Co nas jeszcze zachwyca? Prędkość! Serio, niektóre VPN-y potrafią tak spowolnić internet, że szału można dostać. Z NordVPN oglądamy filmy w 4K bez zacięć, gramy online bez lagów i ściągamy pliki z pełną prędkością. Żadnych kompromisów! A teraz bomba – cenowo też jest super. Aktualnie mają promocję, gdzie można zaoszczędzić aż 73% przy dwuletnim planie. Wychodzi nieco ponad 10 zł miesięcznie, a do tego dostajecie 3 miesiące gratis. To mniej niż dwa obiady na mieście, a bezpieczeństwo bezcenne!
Nie jesteście przekonani? Spoko, rozumiemy. Dlatego NordVPN daje 30 dni na przetestowanie. Jeśli Wam nie podejdzie – zwrócą kasę. Zero ryzyka!
My już nie wyobrażamy sobie internetu bez NordVPN. To jak jeżdżenie samochodem bez pasów – niby można, ale po co ryzykować? Szczególnie, że teraz internet to nie przelewki – hakerzy, złośliwe oprogramowanie, śledzenie… Lepiej spać spokojnie, wiedząc że jest się chronionym.
Serio, sprawdźcie sami. Wejdźcie na stronę NordVPN, zobaczcie aktualne promocje i dajcie mu szansę. My już zostajemy na dłużej – w końcu bezpieczeństwo w sieci to nie żarty. A z NordVPN? Cóż, czujemy się jak cyberpunkowi ninja – niewidzialni i bezpieczni w każdym zakątku internetu!
Artykuł we współpracy z NordVPN.
